Lot piąty: "Zobaczymy na co cię stać"

3 październik 2010 roku, godz. 22:23 czasu lokalnego
Szatynka patrzyła na tulącą się parę, nie mając pojęcia jak zareagować. W poszukiwaniu pomocy rozejrzała się po  okolicy i ze smutkiem zauważyła, że wszyscy siatkarze – oczywiście oprócz tego, który szeptał do ucha coś po włosku Antonuelli – zniknęli, prawdopodobnie udając się do szatni, by wziąć prysznic i się przebrać.
Po chwili Ines z ulgą przyjęła fakt, iż także „kolega” Anto zniknął z pola widzenia, a Włoszka została sama.
- Uroczy, prawda? – zagadała szatynka z uśmiechem na ustach.
- Kto? Twój drugi chłopak? – odparła zgryźliwie Ines.
- Oj, nie bądź taka złośliwa. – zachichotała Włoszka. – Nauczę cię podrywać siatkarzy.  – szepnęła jej do ucha. – Są cudowni w łóżku.

Po tych słowach zostawiła osłupiałą Ines w poszukiwaniu Oscara i Caspara.
***
- I jak? Poznałaś kogoś fajnego? – zagaił Caspar do szatynki, która wciąż była nieco zszokowana po wyznaniu Włoszki. Wsiadali do samochodu Oscara, kierując się w drogę powrotną do domu dziewczyn, ponieważ jutro czekał ich pierwszy dzień roku studenckiego. W innym wypadku Włosi zapewne wyciągnęliby Ines na drinka do jakiegoś baru.
- Cóż… Siatkarze są niezwykle sympatyczni… - odpowiedziała wymijająco, ponieważ tak właściwie z żadnym nie wymieniła żadnego dłuższego zdania.
- Bardzo się cieszę, że znałaś sobie towarzystwo. – odparł naburmuszony Włoch, mimo wszystko obejmując dziewczynę ramieniem. Był strasznie bipolarny, ale dziewiętnastolatka nawet nie zaprzątywała sobie nim głowy.
- Kiedy dokładniej ma być ta impreza u nas? – zapytała Ines, by zmienić temat. Zastanawiała się, czy będą tam również siatkarze. Nie miała ochoty słyszeć jęków Anto, Rosy, ani nikogo innego.
- Chyba w piątek zaczniemy, bo nie mogę się doczekać. – zaśmiała się w głos Anto, następnie zawtórowali jej Oscar z Casparem.
- Im szybciej zaczniecie, tym szybciej skończycie, tym lepiej dla mnie. – szepnęła pod nosem dziewiętnastolatka, wzdychając z ulgą.
- Będziesz na imprezie, prawda? – zapytał Caspar, zbliżając szatynkę jeszcze bliżej siebie.
- W końcu tam mieszkam. – zaśmiała się nieszczerze dziewczyna, wzbudzając szczery uśmiech na twarzy wszystkich znajdujących się w aucie. Caspar był podekscytowany imprezą ze śliczną dziewczyną, natomiast Antonuella w tym momencie odetchnęła, będąc pewna, że Ines wreszcie wyluzowała i będzie taka jak ona oraz Rosa.
- No to do zobaczenia na imprezie – szepnął blondyn do ucha szatynki, gdy pojazd zatrzymał się przed domem dziewczyn, a Ines trzymała już rękę na klamce drzwi.
- Pa. – mruknęła w odpowiedzi dziewiętnastolatka, wreszcie naciskając klamkę i wręcz wyskakując z auta, a następnie szybkim krokiem kierując się do domu. Nie oglądała się na Antonuelle, ponieważ dobrze wiedziała, że Włoszce pożegnanie z chłopakami zajmie o wiele dłużej – zwłaszcza z Oscarem. Biedny chłopak, dziewczyna tak go oplątała wokół palca, że nawet nie domyślał się, że może mieć na boku kogoś innego.
***
8 październik 2010 roku, godz. 17:37 czasu lokalnego
Pierwszy tydzień studiów minął niespodziewanie szybko i bezboleśnie, wprawiając szatynkę w mieszany nastrój. Z jednej strony cieszyła się z tak szybko mijającego czasu nauki, a z drugiej strony nie bardzo miała ochotę na imprezę, którą urządzali jej współlokatorzy. Niestety, nie miała czasu w trakcie ostatnich dni kogokolwiek poznać, nie miała też siły na pakowanie się i podróż do babci na drugi koniec Włoch. Chciała po prostu odpocząć, czyli zaszyć się w kącie z książka. Niestety nie było jej to dane dzisiejszego wieczoru.
Zatrzasnęła za sobą drzwi frontowe, zdejmując buty w przedpokoju, a następnie kierując się szybkim krokiem do swojej sypialni, gdzie rzuciła torebkę na łóżko. Poczuła dobrze znany skurcz w żołądku, więc skierowała się do kuchni, gdzie zrobiła sobie szybki obiad składający się z zupki chińskiej kupionej po drodze w sklepie. Nie miała ochoty na robienie jakiegokolwiek dłuższego dania, bo była przygotowana na spory bałagan za Kika godzin.
Jedząc posiłek, zauważyła głuchą ciszę w domu, co trochę ją zdziwiło, ponieważ zawsze dotąd o tej porze dziewczyny łaziły po domu. Czasami nawet w tych godzinach wpadał Oscar. Teraz na brzęk łyżki o miskę odpowiedziała jej cisza. Szatynka przyjęła to z uśmiechem na ustach.
Dochodziła godzina 19, a jej współlokatorów nadal nie było. Ines zaczęła mieć coraz lepszy nastrój. Nie czekała już na znajomych, siedząc w salonie, lecz skierowała się do swojego pokoju, gdzie wyjęła z szafki niedawno wypożyczoną książkę z biblioteki miejskiej. Dziewczyna usadowiła się wygodnie na parapecie w pokoju i zaczęła czytać książkę. Po godzinie czytania zasnęła.
***
Obudził ją nagły huk, przez co dziewiętnastolatka prawie spadła z parapetu. Rozprostowała ciało, zeskakując z miejsca, gdzie wcześniej się znajdowała. Wszystko ją bolało. Nic dziwnego, w końcu siedziała na twardym drewnie, a opierała się o równie twardszą powłokę ściany.
Zaczęła nasłuchiwać, ponieważ odgłos, który ją wybudził z niewygodnej drzemki, bardzo szybko ucichł, jednak zaraz później dziewczyna usłyszała piski, gwizdy i inne ludzkie odgłosy, a zaraz potem ktoś w pomieszczeniu tuż pod jej sypialnią włączył muzykę na cały regulator. Muzyka była tak głośna, że aż można było poczuć wibrowanie podłogi i ścian.
- Skarbie, Ineeees. – do pokoju wparował… Pijany Caspar. – Chodź, zabawimy się. – podszedł do niej i bez skrupułów pociągnął ją na dół, gdzie już rozkręcała się impreza.
Dotąd dziewiętnastolatka była pewna, że dom nie jest wielkich rozmiarów, ale dopiero teraz zrozumiała, że jeszcze nie zwiedziła całego budynku. Caspar prowadził ją po nieznanych terenach, a gdziekolwiek spojrzała, widziała młodych ludzi, głównie już nieźle pijanych. Jak to się dzieje, skoro impreza zaczęła się dopiero kilka minut temu? Czyżby przenieśli się tu z innej imprezy?
Jakby tego było mało, zabawa rozkręciła się na dobre również poza domem, na podwórku za budynkiem, gdzie na trawie studenci postanowili zrobić część taneczną. Nikt nie zwracał uwagi na to, że nie ma tutaj parkietu – każdy tańczył na trawie. Dziewczyny ponętnie kręciły biodrami, niektóre nawet pocierały się o facetów, co wyglądało jak jakiś żałosny obrazek z domu publicznego. Ines miała ochotę stąd uciec z powrotem do swojego pokoju, którego niestety zapomniała zamknąć. Cholera. Niestety Caspar zacisnął dłoń na nadgarstku dziewczyny skutecznie ją zatrzymując, dodatkowo przyciągając do siebie i szepcząc do ucha:
- Teraz zatańczysz. Ze mną. – nie przyjmując innej odpowiedzi jak pozytywna, pociągnął ją w stronę „trawiastego parkietu”, kierując dłonie na jej biodra. – A potem… Zobaczymy na co cię stać. – mruknął jej do ucha, wprawiając w Ines drżenie. Nie z powodu ekscytacji, a z przerażenia.
To będzie ciężka noc.


A więc jest kolejny rozdział po dłuższym czasie. Trochę naciągany, ale mam brak weny ostatnio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz