Lot szósty: "Ale co jest nie tak?"

8 październik 2010 roku, godz. 23:37 czasu lokalnego
Godziny mijały, a Ines coraz bardziej przyzwyczajała się do towarzystwa nachalnego Włocha. Po części pomagały jej w tym kolejne litry alkoholu, który co chwilę przynosił Caspar. Początkowo szatynka opierała się, mówiąc że jest abstynentką i nie pije, ale po jakimś czasie odpuściła, dochodząc do wniosku, że noc jej szybciej minie, gdy po prostu odpłynie w wir świata, który był jej tak bardzo obcy.
Dziewiętnastolatka nie była typem kujona, ale też nie należała do grona imprezowiczów. Uczyła się, bo rodzice zawsze jej wpajali, że inteligentnym ludziom będzie łatwiej w życiu, natomiast imprez najzwyczajniej nie lubiła. Dlatego tak szybko urwał jej się film – miała słabą głowę do picia, nie była do tego przyzwyczajona. Można nawet uznać, że robiła to pierwszy raz w swoim żywocie,  choć już wcześniej próbowała alkoholu, ale w zdecydowanie mniejszych ilościach. Caspar jakby o tym wiedział, co chwilę przynosząc kolejne plastikowe kubki z wcześniej wspomnianą cieczą.
- Przystopuj trochę, bo ona zaraz się przewróci i padnie. – zauważył dwumetrowy osobnik, od jakiegoś czasu przyglądając się tym dwóm osobom. Jego dziewczyna gdzieś zniknęła, a jemu się nudziło, więc obserwował otoczenie. Trochę zmartwił go stan dziewczyny. Była więcej niż wstawiona, a jej chłopak przyjmował to z uśmiechem. Czy on w ogóle wyglądał na jej chłopaka? A co, jeśli on coś knuje? Nie mógł jej z nim zostawić, zdecydowanie.
- Spokooojnie. – odpowiedział Włoch, z uśmiechem przeciągając samogłoski. – Kiedyś musi wyluzować, a dzisiaj jest ku temu okazja. Lepiej zajmij się kimś innym.
- Spoko. – siatkarz szybko się poddał, podnosząc ręce do góry w geście kapitulacji, w rzeczywistości siadając w odległości kilku metrów od pary i dokładnie się jej przyglądając. Skoro coś postanowił, to nigdy tego nie odpuści. I tak mu się nudziło, więc czemu by nie pobawić się w rycerza?
***
9 październik 2010 roku, godz. 1:51
- Jeszcze kilka schodków, skarbie. – mruknął zniecierpliwiony Włoch. Ines była tak cholernie pijana, że nie mogła zachować równowagi nawet na prostym podłożu, a co dopiero na schodach, dlatego musiał ją przytrzymywać, sam będąc trochę mniej pijany niż ona. Był bardzo zdeterminowany, chociaż najchętniej rzuciłby się na te schody i zasnął w tej dziwnej pozycji. Wiedział jednak, że ta okazja długo się nie powtórzy, a bardzo chciał zdobyć szatynkę.
- Może pomóc? – na dźwięk dobrze znanego głosu Caspar aż się spiął, zaciskając jedną dłoń na barierce schodów tak mocno, że aż zbielały mu knykcie, drugą rękę trzymając za nadgarstek dziewczyny, której i tak nie dało mu się utrzymać w pionie. Ona praktycznie leżała na schodach, a Włoch próbował ją jedynie wciągać pod górę jak jakiegoś manekina.
- Lepiej zajmij się swoim życiem, dobrze ci radzę. – głośno odpowiedział, właściwie bełkocząc. Nawet nie spojrzał na swojego rozmówcę, dobrze wiedział z kim rozmawia. Siatkarz zaczął mu działać na nerwy tego wieczoru.
- Spokojnie, koleś. – westchnął tamten. – Chcę ci tylko pomóc. Przecież widzę, że sam ledwo wchodzisz po tych stopniach, a tak tarmosząc tę dziewczynę po schodach narobisz jej sporo siniaków.
- I co cię to obchodzi? Ona jest moja. – warknął Caspar, podejmując kolejną próbę wciągnięcia Ines pod górę.
- Naprawdę jesteś do tego stopnia żałosny, bardziej przejmując się tym czy ktoś jest twoją własnością niż późniejszy stan jej zdrowia? – mruknął z dezaprobatą sportowiec, nie zaprzątając sobie głowy pytaniami o pomoc. Zrobił kilka kroków, po chwili będąc już przy szatynce. Dłoń Caspara na nadgarstku dziewiętnastolatki nie była zaciśnięta aż tak mocno, więc siatkarz bez problemu odciągnął go od dziewczyny, po chwili biorąc ją w objęcia. – To gdzie ją zanieść? – zwrócił się w stronę naburmuszonego blondyna. Ten westchnął i po chwili bez słowa poprowadził o wiele wyższego od niego faceta z Ines na rękach do jej pokoju. Był przekonany, że dziewczyna go zamknęła na klucz, więc ponownie się zbliżył do szatynki znajdującej się w ramionach siatkarza i zaczął grzebać w kieszeniach jej ubrania.
- Co ty wyprawiasz? – zdziwił się sportowiec na wyczyny blondyna, a następnie zrobił kilka kroków w tył.
- Po prostu chcę znaleźć kluczyki do jej pokoju. – wybełkotał Włoch.
- A może po prostu nie zamknęła drzwi? – zapytał szatyn, unosząc jedną brew. Caspar bez zastanowienia podszedł do drzwi, które prowadził do pokoju szatynki i nacisnął klamkę, jednak drzwi nie ustąpiły. Ze zdziwieniem spojrzał na sportowca, a ten wzruszył ramionami. – To może zaniesiemy ją gdzieś indziej…? – zaproponował, na co ten tylko pokiwał przecząco głową i zaczął dobijać się do drzwi.
- Ktokolwiek tam jest, cokolwiek robicie… Wypierdalać stąd! – zaczął krzyczeć i walić w drzwi, wzbudzając reakcję w znajdującej się w pomieszczeniu parze.
Brunetka spanikowana sturlała się z szatyna i spadła na podłogę, głośno jęcząc z bólu. Podłoga była zimna, więc spotkanie z podłożem nie było zbyt miłe.
- Ubieraj się. – westchnęła, zwracając się do chłopaka, sama szybko wstając z podłogi, szukając bielizny, która dziwnym trafem zawieruszyła się aż pod samo łóżko.
- Kto jest taki upierdliwy, do cholery? – marudził pod nosem szatyn, ubierając swoje ciuchy, a następnie czekając na to, aż ubierze się brunetka.
- Pewnie Ines… - odpowiedziała dziewczyna, otwierając drzwi i ubierając koszulkę. Widząc w progu trzy osoby zamiast jednej, zamarła z nie do końca naciągniętą koszulką, która teraz pokazywała jej płaski brzuch. Antonuella nie zwracała na to uwagi. Ważniejszy był widok siatkarza, z którym potajemnie spotykała się za plecami Oscara. Cristian też nie wiedział, że brunetka umawia się z Oscarem. A teraz… Niemalże dwumetrowy facet prawie upuścił Ines, którą trzymał w ramionach, lustrując szeroko otwartymi oczami nieznanego mu szatyna, który dopiero teraz z wstydem wyrysowanym na twarzy zapinał rozporek oraz brunetkę, która dopiero teraz poprawiła koszulkę z przerażoną miną.
- Co…? – zaczął Caspar, zauważając, mimo swojego pijanego stanu, gęstniejącą atmosferę między siatkarzem, Antonuellą i Oscarem.
- Ja… Cristian, to nie tak… - odezwała się brunetka.
- Ale co jest nie tak? – zainteresował się Oscar, podchodząc do Anto i obejmując ją ramieniem, na co brunetka automatycznie się spięła. Przesuwała wzrok z jednego mężczyzny na drugiego, nie wiedząc jak postąpić. Udawać, że się nic nie stało? Ale jak?
W tym momencie uwagę od pogmatwanej sytuacji Włochów odwróciło dziwne zachowanie nadal ledwo przytomnej Ines. Dziewczyna zaczęła się trząść, a następnie zwymiotowała na przestrzeń między Cristianem, a Antonuellą i Oscarem.
- No to pięknie… - wybełkotał Caspar, zasłaniając usta z obrzydzeniem i chwiejnym krokiem odchodząc jak najdalej tego wydarzenia. Stracił ochotę na zdobycie szatynki w ułamku jednej sekundy.
Paradoksalnie w brunetce ten widok sprawił ulgę.
Jak zwykle jej się upiekło…

Tak przynajmniej myślała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz