Lot siedemnasty: "A więc to takie randki preferujecie w XXI wieku?"

- Dlaczego chciałaś tak szybko wracać wczoraj? – brunetka zmarszczyła czoło, pytająco spoglądając na Ines. Właśnie obsłużyła wszystkich klientów i z ulgą klapnęła na stołku przy barze, za którym stała dziewiętnastolatka.
- Byłam zmęczona. – szatynka wzruszyła ramionami, obdarzając koleżankę bladym uśmiechem. Poniekąd to była prawda.
- Widziałam. – mruknęła w odpowiedzi Char. – Przez całe spotkanie byłaś zmęczona, więc to dziwne, że dopiero gdy poszłyśmy odpocząć, postanowiłaś już sobie pójść. – uśmiechnęła się szeroko. – No nie wstydź się, In.
- In? – brązowooka wybuchła niekontrolowanym śmiechem, wzbudzając zainteresowanie wśród klientów.
- No co? – Charlotta odpowiedziała niewinnym uśmiechem, również cicho chichocząc na wymyślony skrót dla koleżanki.
- Już i tak mam krótkie imię, Char. Ksywka jest zbędna. – wyjaśniła szatynka, robiąc następnie przerwę w konwersacji, by obsłużyć nowych klientów. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyny znowu mogły porozmawiać. Dziewiętnastolatka miała nadzieję, iż brunetka odpuści, ale ta jakby wręcz przeciwnie – uwzięła się, by dowiedzieć się prawdy.
- Przyznaj, to przez tego faceta? – zagaiła, szturchając znacząco dziewczynę w bok, gdy stała tuż obok. Na widok zniesmaczonej miny brązowookiej zachichotała radośnie. – A więc mam rację! – zaśmiała się już triumfalnie, podnosząc ręce w górę.
- Co w tym takiego radosnego? – Ines uniosła brwi w zdziwieniu, robiąc kawę dla nowej klientki.
- Sam fakt, że nie zaprzeczyłaś. – odpowiedziała Charlotta, uśmiechając się z satysfakcją, a następnie znikając na zapleczu.
***
- Jestem wykończona, nie próbuj mnie gdziekolwiek zmusić do wyjścia. – zaprzeczyła szatynka, zanim Char zdążyła cokolwiek powiedzieć. Naprawdę była bardzo zmęczona po dniu spędzonym na uczelni, a potem także w pracy. Dziwiła się brunetce, która mimo podobnie spędzonego dnia, kipiała energią.
- No prooooszę! – zajęczała dziewczyna, składając ręce jak do modlitwy i robiąc minę zbitego psiaka. – Nie mam z kim spędzić wieczoru…
- Błagam, Char, odpuść. – westchnęła przeciągle Ines. Obie dziewczyny dobrze wiedziały, że szatynka nie jest dość asertywna, by długo przeciwstawiać się brunetce.
- Tylko ten jeden raz. – Charlotta zamrugała kilkukrotnie, ponowie robiąc proszącą minę.
- A gdzie chcesz iść? – zapytała wymijająco, ubierając cienką kurtkę i przygotowując się już do wyjścia z lokalu. Na widok radosnej Charlotty i jej tańca zwycięstwa zaśmiała się cierpko. – Nie powiedziałam jeszcze, że idę.
- No nie wiem. A gdzie chcesz iść?
- Do domu. – westchnęła w odpowiedzi Ines, kierując się do wyjścia.
- No dobra, to idę z tobą! – zachichotała Char, sprawiając mały uśmiech na twarzy brązowookiej.
***
- Skromnie mieszkasz. – Charlotta zlustrowała wzrokiem pomieszczenie i szybko usiadła na łóżku z westchnieniem ulgi. – I trochę daleko. Jak ty dajesz radę codziennie chodzić w tę i z powrotem pieszo?
Szatynka zmarszczyła brwi, patrząc uważnie na koleżankę.
- To tylko kilkanaście minut drugi, niewiele. – zauważyła, siadając obok. Najchętniej rzuciłaby się w poduszki i zasnęła, ale nie chciała zachować się niegrzecznie. – Napijesz się czegoś?
- Kawy. – studentka pokiwała twierdząco, a gdy brązowooka wstała, kierując się do kuchni, wskazała jeszcze na nią palcem. – I dla siebie tez nie zapomnij zrobić, bo wyglądasz jakbyś miała zaraz paść na podłogę i zasnąć bez żadnych przeszkód. – zachichotała. – Widocznie kawa sprzed kilku godzin już nie działa na tobie.
- Widocznie. – zgodziła się ciemnowłosa, wychodząc z pokoju.
W całym domu panowała grobowa cisza. Po Anto i Rosie nie było ani śladu. Widocznie spędzały wieczór gdzieś indziej. To nawet było na rękę dziewiętnastolatce. Nie miała ochoty przechodzić przez fazę „poznajcie moją koleżankę z pracy, która sama wprosiła się do mnie na kawę”.
Włączyła czajnik pełen wody, przygotowała dwa kubki, a następnie nasypała do nich kawy. Czekając na zagotowanie się wrzątku, usłyszała dzwonienie do drzwi, co bardzo ją zdziwiło.
Do kuchni weszła Char z pytającym wyrazem twarzy.
- Spodziewasz się kogoś? Jeśli tak, to ja już mogę sobie pójść… - zaczęła, ale widząc zdziwioną twarz szatynki, szybko zamilkła.
- Może to ktoś do moich współlokatorek. – nasunęła Ines. Zaproponowała, by brunetka zalała kawę wrzątkiem, a sama udała się do drzwi frontowych. Bez wahania otworzyła drzwi, ze zdziwieniem witając w progu starszą kobietę, u której stóp stały dwie ogromne walizki.
- Babciu, co ty tu robisz? – dziewczyna ze zdziwienia aż lekko uchyliła usta. Prędzej spodziewała się Cristiana, niż jej.
- Też miło cię widzieć, Ines. – uśmiechnęła się szeroko staruszka, przyciągając dziewczynę do mocnego uścisku. Mimo swojego wieku, nie była aż taka krucha, na jaką wyglądała. Przynajmniej uścisk wciąż miała mocny i kojący.
- To nie tak… - zaczęła brązowooka, szybko gryząc się w język. – Bardzo się cieszę, że cię widzę. Stęskniłam się. – zapewniła. – Ale nie spodziewałam się twojego przyjazdu w piątkowy wieczór! Dodatkowo dopiero wróciłam z pracy i gdybyś wróciła kilkanaście minut wcześniej, nie zastałabyś nikogo. – powiedziała, przepuszczając babcię w drzwiach, sama biorąc w dłonie walizki. Trudno było jej nie okazać zdziwienia, gdy walizki okazały się bardzo ciężkie. Tak ciężkie, że najpierw musiała wtargać jedną, a potem wrócić po drugą.
- Chyba nie przeszkadzam w jakiejś randce? – zaśmiała się kobieta, a dziewiętnastolatka jej zawtórowała, wnosząc walizki na korytarz, a następnie zamykając frontowe drzwi i zaprowadzając Stephanie Stacchiotti do kuchni, gdzie siedziała już Char. Na widok starszej kobiety od razu wstała z krzesła, witając się z uśmiechem.
- Babciu, to jest moja koleżanka z pracy, Charlotta… - zaczęła, ale ucięła, gdy zorientowała się, że nie zna nazwiska dziewczyny.
- Stacchiotti. Charlotta Stacchiotti. – uśmiechnęła się brunetka. – Miło mi panią poznać.
- Cóż za zbieg nazwisk! – zachichotała starsza kobieta. – A więc to takie randki preferujecie w XXI wieku? – zapytała prosto z mostu, wprawiając Charlottę w niemałe zdumienie, a Ines w rozbawienie. Szatynka nie mogła powstrzymać perlistego śmiechu.
- Babciu, mówiłam ci… - wysapała pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu. – Jesteśmy tylko koleżankami z pracy… Z resztą, ja nie jestem…
- Ja też nie jestem. – mina brunetki jakby zbladła, ale Ines wytłumaczyła to sobie szokiem, jaki wywarł na dziewczynie tekst o tym, iż jej babcia uznała, że dziewczyny mogą być lesbijkami. – Muszę już iść. – mruknęła, uśmiechając się przepraszająco do obu kobiet.
- Ale nie wypiłaś kawy… - zaczęła szatynka, ale Charlotta jej przerwała.
- Trudno, wpadnę kiedy indziej. – posłała wymuszony uśmiech w stronę Ines, a następnie pożegnała się ze Stephanie i po chwili już jej nie było.
Po wyjściu brunetki, w kuchni zapanowała nagła cisza. Starsza kobieta z westchnieniem usiadła przy stole, chichocząc jak mała dziewczynka. Brązowooką szybko pochłonęło planowanie posłania dla starszej kobiety w jednym z wolnych pokoi, więc nagłe słowa babci znowu ją zdziwiły.
- Ines, ona jest lesbijką i czuje do ciebie coś więcej, niż to możliwe. Zdajesz sobie z tego sprawę?

1 komentarz:

  1. Czyżby Char to kuzynka Ines? Chyba tak ;)
    Noo dalej kto jest tym przystojniakiem?

    OdpowiedzUsuń