- A może ta? – blondynka obróciła się dookoła, by siedzące
na łóżku dziewczyny mogły w pełni ocenić jej kreację. Ines zmarszczyła brwi ze
znudzeniem, przyglądając się granatowemu materiałowi na ciele Rosy.
- Jest ok. – wzruszyła ramionami z lekkim uśmiechem na
ustach, palcem skubiąc rąbek koca, na którym siedziała. W tym samym czasie
Antonuella popatrzyła krytycznie na Włoszkę.
- Nie idziemy na pogrzeb, więc lepiej ubierz coś
jaśniejszego, seksowniejszego. – poradziła, z westchnięciem kładąc się na
materacu obok dziewiętnastolatki, która na słowa współlokatorki jedynie
wywróciła oczami, czego pozostałe dziewczyny nie zauważyły, zbyt zajęte sobą.
Po kilkudziesięciu minutach wybierania sukienek, Rosa
wreszcie zdecydowała się na skromną, ale jakże – przynajmniej tak określiła
Antonuella – seksowną, czerwoną sukienkę z długimi rękawami, sięgającą jedynie
do mniej niż połowy uda. Z brunetką nie było żadnych problemów, ponieważ
wybrała swoją kreację już kilka dni wcześniej, nie mogąc doczekać się imprezy.
Nic dziwnego, w końcu od sporego czasu nie była już na żadnej, odkąd zdarzył
się wypadek w ich domu. Owszem, bywała na domówkach, ale to nie było to. Teraz
musiało być wszystko idealnie, nawet jeśli po kilku godzinach i tak większość
towarzystwa miała stać się nieźle wstawiona.
- A ty? – Rosa usiadła na łóżku obok dziewczyn. Szatynka
nadal siedziała po turecku ze znudzoną mina, myśląc o wszystkim i niczym – jak
zwykle dotąd. Natomiast ciemnowłosa Włoszka leżała z głową na miękkiej
poduszce, próbując sobie przypomnieć, czy czegoś aby nie zapomniała, jeżeli
chodzi o przygotowania do Sylwestra. Wprawdzie dotad starała się niczego nie
zapomnieć, ale po drodze mogła jednak coś pominąć.
Brązowooka momentalnie się wzdrygnęła, czując na swoim
ramieniu dłoń jasnowłosej. Zamrugała kilkukrotnie, wracając do świata ze swoich
myśli, które właściwie nie dotyczyły nikogo, ani niczego konkretnego.
- Ja? – zapytała, nie rozumiejąc pytania Włoszki.
- No ty. – jęknęła dziewczyna, wznosząc oczy ku górze,
ukazując swoje małe zirytowanie. – Z tego co wiem, to idziesz z nami. –
wyjaśniła. – A nie widziałam, żebyś miała jakąś sukienkę czy coś. – popatrzyła
przenikliwie na Ines, a ta jedynie wzruszyła ramionami.
- Mam jedynie dwie pogrzebowe sukienki. – odparła z
naciskiem na przedostatnie słowo, kierując swój wzrok ku zamyślonej Anto. –
Raczej nigdy nie stroiłam się na Sylwestra. – ponownie wzruszyła ramionami.
Czując wciąż wzrok Rosy na sobie, nie wiedziała co robić, więc ponownie jej
wzrok powędrował w dół, a palce zajęły się końcem koca.
- Chyba sobie żartujesz! – blondynka wykrzyknęła, niezbyt
jednak głośno, ale takim tonem, że aż sama Antonuella wyrwała się ze swoich
myśli, ze złością wpatrując się w kuzynkę. – Nigdzie z nami nie pójdziesz,
ubrana w zwykłe ciuchy! – dodała, przenosząc wzrok na brunetkę. – Prawda, An?
- Prawda. – palnęła bez zastanowienia, dopiero po chwili
analizując słowa Rosy. Przeniosła swój wzrok z jednej kuzynki na drugą, mocno
marszcząc czoło z niezrozumieniem. Ines przełknęła głośno ślinę, dziwnie się
czując z podwójną parą oczu skierowanych wprost na jej osobę. – To nie będzie
zwykła impreza, więc nie możesz pójść w czymś normalnym. – wytłumaczyła,
powtarzając słowa sprzed momentu, gdy jasnowłosa Włoszka nie była jeszcze
zdecydowana na swój strój. – A myślałam, że to już koniec problemów… -
westchnęła cierpiętniczo, podnosząc się z materaca i wychodząc z pomieszczenia.
- Może ja po prostu nie pójdę…? – zaproponowała Ines, jednak
nie dane było jej dokończyć.
- Nie. – ucięła Rosa, uśmiechając się półgębkiem. –
Obiecałyśmy babci, więc nie zostawimy cię teraz samej. – wstała z łóżka, po
chwili pomagając w tej czynności samej szatynce, która z niezrozumieniem, lecz
posłusznie, podążyła za kuzynką.
Jak się okazało, udały się po prostu do pomieszczenia, w
którym jeszcze dziewiętnastolatki nie było. Była to prawdopodobnie garderoba
dziewczyn. Cóż, nic dziwnego, że Ines jeszcze tu nie zaglądała. Nie należała do
dziewczyn strojących się – zdecydowanie własna szafa jej wystarczała. Jak widać,
do tego momentu.
Brązowooka z przerażeniem obserwowała ciemnowłosą Włoszkę,
która od swojego przyjścia zdążyła zawiesić na swoim przedramieniu przynajmniej
dziesięć sukienek różnego kroju i koloru.
***
- …W razie czego dzwoń, jeśli byś nas nie znalazła. Udanej
zabawy! – Antonuella uściskała szybko swoją kuzynkę, co po chwili zrobiła również
Rosa, a następnie po krótkim przemówieniu brunetki obie zniknęły w tłumie.
Ines mogła się tego spodziewać, jednakże stała tylko w
wejściu budynku z oszołomieniem na twarzy obserwując znikające, jedyne znajome
dla niej sylwetki.
Biorąc ją pod swoje skrzydła na prośbę babci, była
przekonana o tym, iż przynajmniej początek imprezy spędzi z dwiema Włoszkami.
Niestety, starsze kuzynki miały widocznie inne plany, gdzie nawet nie pomyślały
o tym, by umieścić tam brązowooką szatynkę.
Dziewczyna westchnęła głęboko, przybierając zagubiony wyraz
twarzy. Nawet nie starała się kryć tego, iż nie wie, co robić. Nawet nie
przejmowała się tym, co pomyślą inni, zgromadzeni już w budynku. Właściwie
nikogo nie znała, a nikt też nie znal jej, ani też nawet nie ciekawił się jej
osoba. Każdy ja mijał, czasami popychając – delikatnie lub też mniej – w tylko
sobie znanej drodze. Ines mogła po chwili ocenić, iż niektórzy wyglądali już na
nieco wstawionych, a inni też prawdopodobnie zdążyli już spróbować nieco narkotyków,
biorąc pod uwagę zaczerwienione oczy i szeroki uśmiech.
- Co ja tu robię… - mruknęła pod nosem, wreszcie ruszając w stronę
prowizorycznego baru w głębi pomieszczenia. Jeszcze dalej słychać było, nieco
zagłuszone, dźwięki muzyki. Impreza dopiero się rozkręcała, dlatego muzyka nie
była jeszcze zbyt głośna, jednakże dziewczyna dobrze wiedziała, iż wkrótce
miało się to zmienić. Dlatego, dopóki jeszcze nie rozbolała jej głowa,
postanowiła się napić, by chociaż trochę się dopasować do otoczenia. Nie zamierzała
siedzieć bezczynnie, raniąc swój słuch i węch. Najlepszym sposobem na szybkie
spędzenie czasu, było upicie się.
***
Ocierające się o siebie spocone ciała w rytm dudniącej
muzyki. Blaski kolorowych świateł opadające na sylwetki ludzi znajdujących się
na parkiecie. W tle zasmiewające się do rozpuku, niezbyt już trzeźwe osoby.
Nikt nie znał powodu tej radości, jednakże każdy nadal się smiał, tylko
podstawiając kolejny kieliszek pod butelkę wódki czy innego trunku. A wśród
nich była także dziewiętnastoletnia szatynka. Czuła, że jej sukienka odrobinę się
lepi od odrobiny rozlanej wódki, którą przez przypadek wylał na nią jej
towarzysz. Cóż się dziwić – jego ciało ledwo trzymało się na nogach w pozycji
pionowej. Czuł się niczym na rollercosterze. Także i brązowooka miała wrażenie,
że wokół wszystko niej wiruje. Od alkoholu i sporej obecności ludzi w
pomieszczeniu było jej gorąco, a przed chwilą wylany trunek na chwilę orzeźwił
ją, wprawiając w jeszcze lepszy nastrój.
Po kilkunastu minutach od podejścia do baru i napicia się
pierwszego – niezbyt mocnego – drinka, nieznany jej blondyn postanowił do niej
podejść, tym samym rozpoczynając wspólną zabawę. Po chwili szatynka wkręciła się
w jego towarzystwo, znajdujące się nieopodal, a po kilku godzinach czuła się
wśród nich niczym stara przyjaciółka.
Kto by pomyślał, jak alkohol potrafi łączyć ludzi.
Ines nie opierała się męskiej dłoni znajdującej się wysoko
na jej biodrze. Nie opierała się palcom, bawiącym się rąbkiem jej obcisłej,
obecnie niezbyt suchej w tym miejscu sukienki. Ba! Sprawiało jej to nawet swego
rodzaju przyjemność i dodawało odwagi, przez co sama zbliżyła się nieco do
chłopaka, który mógłby być w wieku Rosy.
Czas mijał naprawdę przyjemnie, chyba nawet najlepiej od
kilku tygodni dla dziewiętnastolatki. Nie przejmowała się niczym smutnym,
niczym ważnym. Liczył się tylko alkohol krążący w jej żyłach, dotyk nieznanego
chłopaka o imieniu Zack.
- Chodź zatańczyć. – działała pod wpływem impulsu, zbliżając
się jeszcze bardziej do blondyna i prawie krzycząc mu do ucha. Nie mogła
niestety powiedzieć tego szeptem, przez ogłuszający huk muzyki i rozmów
otaczających ją osób.
Właściwie sama nie wiedziała, dlaczego chce iść tańczyć,
skoro zarówno ona, jak i jej partner nie mogli utrzymać równowagi. Na szczęście
jednak obeszło się bez większych kolizji, a dojście do parkietu, prawie w pełni
zapełnionego ludźmi, nie zajęło im zbyt dużo czasu.
***
- Idę do łazienki. – poinformowała Anette, jedna ze
znajomych Zacka, wstając i robiąc z tego wiadomość na wagę pójścia do pałacu
królewskiego. Patrick, przyjaciel blondyna, nie omieszkał o tym poinformować
dziewczyny, na co ta jedynie wywróciła swoimi wręcz błękitnymi tęczówkami, rozglądając
się po żeńskiej części towarzystwa. – Nadia? – zwróciła się do niskiej
szatynki, siedzącej po lewej stronie Ines, prawdopodobnie bliskiej przyjaciółki
niebieskookiej. Dziewczyna, domyślając się szybko, o co chodzi koleżance,
szybko pokręciła głową, przez co wzrok Anette padł na Ines.
- W sumie… Mogę pójść. – wzruszyła ramionami brązowooka,
wyplątując się z objęć Zacka. Trochę zajęło jej, zanim podniosła się, nie tracąc
równowagi i nie potrzebując przy tym pomocy któregoś z kolegów blondyna,
jednakże po chwili obie znalazły się w drodze do toalety.
Po wykonaniu oczywistych czynności, jakich można dokonać w
toaletach, obie skierowały się w strone powrotna. W łazience Ines odrobinę
wytrzeźwiała, ochładzając twarz wodą i poprawiając makijaż. Czuła się odrobinę
trzeźwiejsza a przynajmniej do tego stopnia, iż wreszcie się nie potykała na
prostej drodze ani nie zataczała się. Zaśmiewała się z jakichś uwag Anette
dotyczących mijanych facetów. Niebieskooka miała w zwyczaju w zabawny sposób
komentować urodę każdego, przez co szatynka od razu ją polubiła, zwracając
uwagę na jej poczucie humoru.
- Patrz, a tam jest jakieś stado żyraf! – pisnęła ze
śmiechem Anette, bez skrępowania wskazując palcem na gromadę wysokich, bardzo
wysokich mężczyzn. Brązowooka zachichotała, mimo że porównanie wysokich facetów
do tego rodzaju zwierząt nie należało już do oryginalnych.
- Weź ten palec i nie krzycz tak głośno, bo nas zauważyli. –
zaśmiała się szatynka, biorąc do ręki dłoń Anette, którą dziewczyna przed
chwilą jeszcze wręcz oskarżycielsko wskazywała.
Obie były blisko miejsca, gdzie znajdowali się ich znajomi,
przez co po chwili brązowooka z chichotem znalazła się na kolanach blondyna,
który wręcz z utęsknieniem wtulił głowę w jej włosy. Bawiło ją to, że w ciągu
kilku godzin znajomość z nieznanym facetem może się tak bardzo rozwinąć.
Ale jej mina momentalnie zrzedła, gdy przypomniała sobie o „żyrafach”.
Wzrok Ines momentalnie powędrował we wcześniej wskazanym przez Anette miejscu,
jednakże nikogo nie zauważyła, a jej ciało się rozluźniło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz